piątek, 31 października 2014

Od Silji c.d Alsey

- Stójcie! Dobiegł do mnie głos z pomiędzy ludzi. Podniosłam głowę i próbowałam odsunąć niesforne kosmyki z twarzy. Wszyscy rozstąpili się a wąską ścieżką zbliżała się do stosu młoda dziewczyna z jelenimi różkami.
- Co wy wyprawiacie?! Zaczęła krzyczeń na strażników. - Chcecie ją powieść? Tak po prostu?
- To nie takie tam ,,po prostu". Odezwał się jeden, który właśnie zawiązywał stryczek.- Ona włamała się do pałacu! Nawet przy sobie glejtu nie miała!
- Ale tak własną? mueninkę? Ludzie wydali się skołowani i patrzyli po sobie. W odpowiedzi kobieta podeszła do mnie i odgarnęła włosy z twarzy.
- No kogo wam to przypomina? To tutejsza! I nagle wszyscy osłupieli. Dobra nie będę ukrywać. Ja też nie mogłam zebrać myśli. Co, ja? Mueninka? Może kiedyś...ale nie trzeba by było mną handlować...Ale wygląda na to że pustynia odcisnęła na mnie swoje piętno.
- A-ale... no właśnie. Ale. Ale wtedy kat podjął głosu.
- I co z tego! Ciągle winna! WINNA! wyjątkowo dobrze podburzał tłum. Zagryzłam wargę.
- To może czas na plan B. Wyszeptałam i wyrwałam sznur krępujący ręce jednemu ze strażników. Podniosłam dłonie do ust i zerwałam drogą bransoletkę. Półprzeźroczyste kryształki posypały się po podłodze. Zaczęłam je deptać i gnieść, a one zmieniły się w obłoki zielonego gazu.
- Zatkaj usta! krzyknęłam do broniącej mnie dziewczyny. - Bo mi tu zaśniesz. Dobra. Osłona dymna jest. Zatarcie śladów jest. Ale nie przemyślałam jednego. Jak ja mam się wydostać z tego tłumu.

(Alsey?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz